Niedawno, kolejny raz obiegła świat ( i co bardziej charakterystyczne dla naszych czasów - media społecznościowe) plotka, iż ktoś tam, gdzieś tam wyznał, iż jest… Adolfem Hitlerem. Można pomyśleć, kolejny wariat, bo przecież raczej niemożliwe, z wielu powodów. Jednak taki humbug sprawia, iż znów, niczym bumerang powraca jedna z największych zagadek współczesnej historii. Czy Adolf Hitler zginął 30 kwietnia 1945 roku w berlińskim bunkrze wraz ze swoją, wieloletnią kochanką, a pod koniec życia żoną, Ewą Braun?
"Nigdy nie zapytałam go o to. Po prostu to wiedziałam" - wyznanie z 1948 roku, uczynione amerykańskim wojskowym stacjonującym w niemieckim Wiesbaden przez panią Dorę Mai z Legnicy, było jednym z całej serii bardziej lub mniej fantastycznych podejrzeń, co do powojennych perypetii człowieka, który zaważył na losach świata. "Ma trójkątne wąsy i zapuścił bokobrody. Ale to na pewno on. Mieszkałam obok niego przez rok". Pani Mai posiadała niewzruszoną pewność, iż jej sąsiad z legnickiej kamienicy, który miał się podawać za nauczyciela lub też porucznika wojska polskiego to właśnie nie kto inny jak Adolf Hitler. Oburzenie kobiety wzmógł fakt, iż tajemniczy sąsiad nie tylko, że założył własną partię (niestety nic nie wiedziała o jej programie) to jeszcze żył z kimś, kto raczej (w jej mniemaniu) nie był Ewą Braun. Zdziwieni Amerykanie, zapytali, skąd ta pewność, co do identyfikacji owej persony, no i dlaczego to właśnie z nimi dzieli się tą, jakże nieprawdopodobną wieścią, skoro oddaleni są od Legnicy ponad 700 kilometrów? Po pierwsze, odpowiedziała pani Dora, pewność, iż jest to sam Führer, czerpie ona z faktu, iż sąsiad ma tak samo ostry i przejmujący głos, jak przywódca III Rzeszy, a przecież ona dobrze go zna, bo słyszała wiele z jego przemówień. A zwraca się do żołnierzy amerykańskich, gdyż: „To mój moralny obowiązek, aby o tym opowiedzieć. Hitler jest za mądry dla Rosjan. Nie wiedzą, że mieszka tam, tuż pod ich nosem". Niestety Amerykanie nie wykazali się należytym sprytem i czujnością, bo ponoć odpowiedzieli: "Cóż, to zmartwienie Rosjan, pozwólmy im go złapać".
To oczywiście bardziej anegdota niż poważny trop historyczny, jednak takich „szlaków” nie brakuje i postaram się Wam przedstawić kilka ciekawszych.
Na przykład jakiś czas temu agencje prasowe entuzjazmowały się plotką, iż personel jednego z lotnisk na północy Niemiec w ostatnich tygodniach wojny otrzymał rozkaz, by przygotować do lotu czterosilnikowy samolot, który zmieściłby "znaczne ilości benzyny", a celem ponoć miała być Japonia. Miesiąc później jednak, sprostowali, iż najprawdopodobniej jest to jednak… Antarktyda. Natomiast duńskie media opisały historię młodego mężczyzny, który w butelce z niemiecką nalepką znalazł list, napisany na oficjalnym papierze niemieckiej armii przez marynarza z okrętu podwodnego. Wynikało z niego, iż Hitler wsiadł na pokład w Finlandii, a miał być dowieziony do Hiszpanii. Jednak po drodze nastąpiła katastrofa, w wyniku której stracił życie. Inna równie nieprawdopodobna pogłoska to ta, iż trzydziestego kwietnia 1945 roku niemiecki samolot miał wylądować w Madrycie, a z niego wysiąść skromy pasażer bez bagażu. Natychmiast też, na polecenie samego generała Franco, człowieka tego odwieziono prosto do pałacu dyktatora, aby już od następnego dnia przedstawiać jako znamienitego ogrodnika, o nazwisku Adi Lupis. Miał on ponoć nawet przyjmować te same lekarstwa co wódz III Rzeszy. Umarł w 1947 roku na zawał serca.
Simoi Renee Guerreiro Dias w książce "Hitler w Brazylii – życie i śmierć" opowiada historię, jakoby Führer z oblężonego Berlina uciekł do Argentyny, stamtąd do Paragwaju, by w końcu osiedlić się w Brazylii. Przyjął tam nazwisko Leipzig i osiedlił w niewielkim miasteczku Nossa Senhora do Livramento, gdzie znany był jako "stary Niemiec". Na towarzyszkę życia wybrał czarnoskórą kobietę, o imieniu Cutinga (autorka prezentuje nawet fotografię pary, które ma być dowodem w sprawie) co ponoć miało odsunąć od niego podejrzenia o rasizm. W latach osiemdziesiątych człowiek ten miał trafić do szpitala i zostać rozpoznany przez polską zakonnicę. Jednak nie ma to chyba większego znaczenia, bo dożył w spokoju dziewięćdziesięciu pięciu lat. Simoi aby udowodnić słuszność swojej tezy, planuje porównać DNA Leipziga z kodem genetycznym krewnego Hitlera żyjącego w Izraelu i jak twierdzi uzyskała już pozwolenie na jego ekshumację od lokalnych władz.
Bodaj najsłynniejszą hipotezą o ucieczce Hitlera i jego powojennym życia, to ta opisana między innymi w książce brytyjskich historyków Gerrarda Williamsa i Simona Dunstana "Szary Wilk: Ucieczka Adolfa Hitlera". Otóż, gdy żołnierze radzieccy otoczyli już bunkier w Berlinie zainscenizowano samobójstwo małżeństwa Hitlerów przy użyciu pary sobowtórów, których ciała następnie spalono. W tym czasie Adolf i Ewa (niektóre źródła podają, iż już trzy dni wcześniej przed oficjalna datą śmierci) polecieli do Hiszpanii, gdzie generał Franco zorganizował pomoc, by mogli stamtąd udać się na Wyspy Kanaryjskie. A tam czekała na nich łódź podwodna, mająca przewieźć uciekinierów do Argentyny. Hitler zgolił charakterystyczne wąsy, zapuścił brodę i dzięki zrabowanym kosztownościom resztę życia spędził w spokoju na farmie kilkaset kilometrów od Buenos Aires. Doczekał się nawet dwóch córek, a zmarł dopiero 13 lutego 1962 roku w wieku siedemdziesięciu trzech lat, zaś Ewa Braun wiele lat później. Autorzy książki twierdzą, że przeprowadzili drobiazgowe śledztwo po obu stronach Atlantyku. Są także w posiadaniu dokumentów i zeznań naocznych świadków. Co ciekawe, teorię tę ponoć potwierdzają akta FBI, jednak w ich mniemaniu Hitler opuścił bunkier dopiero w dwa i pół tygodnia po zajęciu go przez wojska radzieckie, a do Ameryki Południowej popłynął w towarzystwie pięćdziesięciu osób.
Wróćmy do samego momentu śmierci wodza. Mamy 30 kwietnia, godzina ok. 15:30. Hitler i jego świeżo poślubiona żona, po pożegnaniu z zaufanymi, najbliższymi współpracownikami, zamykają się w prywatnych pomieszczeniach bunkra pod Kancelarią Rzeszy. Po dłuższej chwili do pomieszczeń wchodzi osobisty kamerdyner wodza Heinz Linge, za nim adiutant esesman Otto Günsch. Heinz Linge zeznawał potem, że usłyszał strzał:"...Gdy wszedłem do gabinetu, dym prochowy i silny zapach cyjanku szczypały mnie w oczy. (.) Hitler i Ewa Braun siedzieli na sofie. Z prawej skroni Hitlera ciekła strużka krwi. Jego pistolet walther 7.65 leżał na podłodze u jego stóp. Ewa Braun z podkulonymi nogami leżała bezwładnie..." Co było dalej? Przytoczę fragmenty z listu Otto Günsche do Ericha Kempki, autora książki "Ostatnie dni z Adolfem Hitlerem” : "... Dr Strumpfegger oraz Linge wynosili owinięte w ciemną polową plandekę zwłoki Hitlera(.)W odległości około trzech metrów od wyjścia dr Stumpfegger oraz Linge położyli w pośpiechu zwłoki Szefa na ziemi. (.) Hitler leżał owinięty w koc, zwrócony nogami w kierunku swego bunkra. Długie czarne spodnie były podwinięte do kolan. (.)Günsche i ja położyliśmy ciało Ewy Hitler obok jej męża.(.) Przynosiłem jeden kanister benzyny po drugim, oblewałem oba ciała aż dostatecznie nasączyły się materiałem palnym.(.) Zbliżyłem ogień do nasączonych benzyną martwych ciał. W ułamku sekundy wystrzelił w górę potężny płomień i pojawił się czarny obłok dymu.(.) Całkowite spalenie zwłok było niemożliwe. W ciągu tego popołudnia zużyliśmy kilkaset litrów benzyny. Trwało to do godziny 19.30..."
SS Sturmbannführer Erich Mansfeld, pełniący wartę w tym dniu w Kancelarii Rzeszy obserwował jak trzech oficerów SS składało zawinięte w dywany dwa ciała:"...Zauważyłem, jak z zapasowego wyjścia z bunkra wyszło kilku esesmanów niosących dwa ciała owinięte w koce. Złożyli je blisko wyjścia, oblali benzyną z kanistrów i podpalili. (.)Wróciłem do okna wieczorem i w świetle rosyjskich flar zauważyłem, że ciała znikły, a w leju po bombie widać było świeżo usypany kopiec. Nie mam wątpliwości, że tam właśnie pochowano Hitlera i Ewę Braun..."
Günsche rozkazał sprawdzić wyniki kremacji i usłyszał, że zwłoki Hitlera "były nie do rozpoznania" a Ewa Braun "zmieniła się w popiół".
Nie jest to wiarygodne stwierdzenie. Spalenie zwłok ludzkich wcale nie jest takie łatwe jakby mogło się wydawać.
Po północy generał Rattenhüber rozkazał żołnierzom przenieść nadpalone zwłoki i pochować je w sąsiadującym, głębszym rowie.
Czwartego maja radzieccy żołnierze natrafili na naruszony wybuchem grób, a w nim zwłoki męskie i żeńskie. Nie przeczuwając, że są to szczątki Hitlera zakopali je i złożyli raport. Piątego maja szczątki ponownie odkopali agenci rosyjskiego kontrwywiadu. Wydobyto dwoje spalonych zwłok i dwa trupy psów. Wcześniej Rosjanie błędnie zidentyfikowali jako ciało Hitlera zwłoki Gustawa Welera, jego sobowtóra, zatrudnionego jako portier, szybko jednak wycofali się z tego twierdzenia. Wątpliwości, które rychło potwierdzili ściągnięci do identyfikacji ludzie znający Hitlera osobiście, wzbudziły cerowane skarpety, które trup miał na sobie. Pedantyczny Führer nie założyłby takich. Również pierwsza ekspertyza radzieckiego patologa wykonana na dostarczonych mu, domniemanych zwłokach małżeństwa Hitler zamiast odpowiedzi zaczęła mnożyć się pytania i wątpliwości. Ustalono, że kobieta, ma przebite odłamkami serce i płuca. I to te właśnie rany były przyczyną jej śmierci. Kobieta miała zaledwie 11 własnych, i w większości chorych zębów, a proteza dentystyczna nie była umocowana jak należy. Wątpliwe, by tak wyglądało uzębienie zadbanej Ewy. W jej organizmie nie wykryto jakichkolwiek śladów trucizny. Co do mężczyzny, to jego kość nosowa była popękana w sposób typowy dla pobicia. Nie miał też nogi i części czaszki.
Również w książce "The Death of Hitler - The Full Story with New Evidence from Secret Russian Archives", rosyjskiej dziennikarki Ady Petrovej i brytyjskiego dziennikarza Petera Watsona można przeczytać drobiazgową relację o śmierci Hitlera. Jednak, co bardziej interesujące, to sprawozdanie z przebiegu oficjalnych dochodzeń prowadzonych przez ZSRR przez specjalną komisję powołaną przez SMIERSZ (radziecki kontrwywiad). Uznała ona, że zwłoki należały do Adolfa Hitlera i Ewy Braun (a właściwie już Hitler) i ze przyczyną zgonu była trucizna. Przy identyfikacji Führera Rosjanie powoływali się na zeznania Käthe Heusermann, asystentki dentysty Hitlera. Rozpoznała mostek znaleziony na szczęce. Odnaleziono też Fritza Echtmana, technika, który mostek ten wykonał. Pojawiło się jednak wiele sprzeczności. 16 czerwca 1945 roku przekazano Stalinowi protokoły sekcji, z tym że Beria usunął dwie analizy przeprowadzone przez medyczno-analityczne laboratorium frontowe. Ogólnie panował w dokumentach potworny bałagan.
Ale co najdziwniejsze, już w czasie konferencji w Poczdamie, Stalin mówi Trumanowi, że cały czas trwają intensywne poszukiwania Hitlera. W końcu władze radzieckie oficjalnie oświadczają, że brak jest bezpośrednich dowodów zgonu Hitlera i że mógł on zbiec.
W 1946 roku powołano drugą komisję, która nie tylko ponownie zbadała dokumentację medyczną, lecz także dokładnie zrekonstruowała zgon Hitlera w oryginalnym bunkrze.
Zabezpieczono sofę Hitlera z plamami krwi, ponownie rozkopano miejsce złożenia zwłok, gdzie znaleziono fragmenty czaszki, resztki munduru Hitlera, a także szczątki psa. I znów pojawiły się nieścisłości, między innymi sprzeczne zeznania świadków. Nie zgadza się między innymi to, że na ujawnionych przez Rosjan zdjęciach gabinetu Hitlera widać sofę, na której Hitler i Ewa Braun mieli popełnić samobójstwo. Na ścianie za sofą nie ma śladów krwi. Teoretycznie powinny tam być, gdyby Hitler strzelił sobie w skroń. Za to ślady krwi są na poręczy i na brzegu łóżka w sypialni Hitlera. Fakty ustalone przez drugą komisję stawiały Moskwę w niewygodnej pozycji; po pierwsze ujawniały błędy pierwszej, po drugie materiał ten, nie potwierdzał oficjalnej wersji samobójstwa przez otrucie, a śmierć Hitlera przy użyciu pistoletu, odbierana była jako honorowa, co bardzo było w niesmak Stalinowi. Być może z tego też powodu do końca swego życia, zaprzeczał jej ustaleniom i twierdził, iż Hitler uciekł z berlińskiego bunkra. Ostatecznie dokumentację w tej sprawie na wiele lat „zakopano” w radzieckim archiwum, a w 1970 roku Juri Andropow, wówczas szef KGB, kazał wykopać szczątki Hitlera i pozostałych samobójców, zemleć je na pył i wrzucić do pobliskiej rzeki i tylko fragment czaszki wciąż przechowywany jest w rosyjskich archiwach. W jej przedniej części widać otwór po kuli. Czaszka jest bardzo zniszczona i nie można w chwili obecnej stwierdzić, czy jest to otwór wylotowy czy wlotowy.
Wojna, chaos, propaganda i manipulacja faktami przez Rosjan, jak też nieudolność pierwszych sekcji sprawiły, iż wiele spraw związanych ze śmiercią wodza III Rzeszy wciąż owiane jest tajemnicą. Jeśli do tego dodamy, iż w ludzką naturę wpisana jest skłonność do tworzenia legend i teorii spiskowych, to nie dziwmy się, iż mamy tak wiele sprzecznych tropów w tej, jakże ważnej, historycznej sprawie.
Pytanie brzmi: czy Wy uważacie, iż Adolf Hitler zmarł 30 kwietnia 1945 roku, w wieku pięćdziesięciu sześciu lat, w wyniku samobójczej śmierci, poprzez otrucie cyjankiem i strzałem w głowę, czy też jak twierdzą niektórzy, ktoś mu w tym „pomógł”, a może faktycznie udało mu się uciec, by gdzieś tam w świecie dożyć w spokoju reszty swych dni?