http://www.jeja.pl/superstrona.html
Szczęście istnieje w nas i należy do nas, ale my zawsze przenosimy radość wewnętrzną na coś zewnętrznego i sądzimy, że to stamtąd pochodzi nasza radość. Jeżeli bardzo wnikliwie zbadasz swoje postępowanie, przekonasz się, że nawet twoje przyziemne radości nie pochodzą od przedmiotów zewnętrznych, ale od ciebie. Powiadasz: "Tak dobrze się czuję, kiedy słucham muzyki. Gra w tenisa daje mi tyle szczęścia". W rzeczywistości jednak, kiedy robisz te rzeczy, doświadczasz swojej własnej radości wewnętrznej. Jest w Wedancie takie porzekadło: "Radość świata jest jak kość psa". Pies znajduje
kość i zaczyna ją gryźć. Kiedy tak ją żuje, kawałki kości wbijają się mu w dziąsła i zaczyna płynąć krew. Pies czuje smak krwi i myśli: "Ta kość jest pyszna!" Im dłużej gryzie kość, tym obficiej krwawią jego dziąsła. Im bardziej czuje smak krwi, tym smaczniejsza wydaje się mu kość. Ten cykl nie ma końca. Tak jak pies nie zdaje sobie sprawy, że smakuje własną krew, tak i ty nie zdajesz sobie sprawy, że radość, jakiej doświadczasz w świecie, pochodzi od ciebie samego.
Pomyśl o szczęściu, jakie odnajdujesz w życiu. Skąd ono pochodzi?
Prawdziwe źródło siły i energii jest wewnątrz ciebie.
Dwa banki - polski i amerykański zdecydowały, co rok urządzać zawody kajakarskie z ośmioosobową załogą. Obie drużyny cały rok trenowały intensywnie, a kiedy nadszedł dzień zawodów, każda drużyna była w pełni sił.
Jednak to Amerykanie wygrali - przewagą ponad jednego kilometra. Po przegranej drużyna polskiego banku upadła na duchu. Główny menedżer zdecydował, że należy postarać się wygrać w kolejnych zawodach i utworzyć grupę w celu rozwiązania problemu. Grupa ta po przeprowadzeniu licznych badań odkryła, że Amerykanie mieli siedmiu mężczyzn przy wiosłach i jednego dowodzącego, podczas gdy drużyna polska miała jednego mężczyznę przy wiosłach i siedmiu dowodzących.
W tej sytuacji menedżer dał oczywisty dowód swoich umiejętności kierowniczych: zatrudnił spółkę konsultacyjną do szczegółowego zanalizowania drużyny polskiej. Po wielu miesiącach wytężonej pracy eksperci doszli do wniosku, że w skład drużyny polskiej wchodziło zbyt wiele osób dowodzących, a za mało wiosłujących. Podpierając się raportem ekspertów, zarząd natychmiast zdecydował się zmienić strukturę załogi: teraz było tylko czterech dowodzących, dwóch nadzorujących, szef nadzorujących i jeden wiosłujący. Ponadto wprowadzono serie punktów, po to by dać wiosłującemu motywacje: "musimy poszerzyć zakres jego pracy i nadać mu większą odpowiedzialność".
W kolejnym roku Amerykanie wygrali przewagą dwóch kilometrów... Bank polski natychmiast zwolnił wiosłującego z powodu znikomych rezultatów osiągniętych w pracy, ale mimo to przyznał premię grupie dowodzących, jako rekompensatę za wielką gorliwość zademonstrowaną przez drużynę. Spółka konsultacyjna przygotowała serie badań, dzięki którym wykazała, iż obrana taktyka była dobra; również, że motywacja była właściwa, ale, że wykorzystana materia (wiosłujący) powinna ulec polepszeniu.
Następnie bank polski zajął się projektowaniem nowej łodzi....
Pewnego dnia, na placu targowym, pośród tłumu ludzi siedział niewidomy
z kapeluszem na datki i kartonikiem z napisem:
"Jestem ślepy, proszę o pomoc"
Pewien mężczyzna, który przechodził obok niego zauważył, ze jego
kapelusz jest prawie pusty, zaledwie parę groszy...
Wrzucił mu parę monet, po czym bez pytania niewidomego o zgodę wziął
jego kartonik, odwrócił na druga stronę i napisał cos....
Tego samego popołudnia, ten sam mężczyzna znowu przechodził obok tego
samego niewidomego i zauważył, że tym razem jego kapelusz jest pełen
monet. Niewidomy rozpoznał kroki tego człowieka i zapytał go czy to
on
odwrócił kartonik i co na nim napisał......
Mężczyzna odpowiedział: " nic, co nie byłoby prawdą. Przepisałem
Twoje
zdanie tylko troszkę inaczej."* *Uśmiechnął się i oddalił....
Niewidomy nigdy się nie dowiedział, że na jego kartoniku było
napisane:
*"dziś wszędzie dookoła jest wiosna. A ja nie mogę jej zobaczyć..."
*
Zmień swoją strategię, jeśli cos nie jest tak jak być powinno.
A zobaczysz, że będzie lepiej...
Pewnego poranka, tak jak często się zdarzało, kalif Harun al.-Rashid,
zawołał znanego wróżbitę i opowiedział mu następujący sen;
" Śniło mi się, że zęby wypadały mi jeden po drugim
i nie było ich już zupełnie w moich ustach".
" Och, proszę pana, to bardzo niedobry znak.
Wskazuje na to,
że wszyscy z pana rodziny umrą przed panem i zostanie pan sam!" - powiedział wróżbita.
Kalif rozwścieczył się do tego stopnia i nakazał wróżbicie,
aby się już nigdy więcej u niego nie pokazywał.
Opowiedział jednak swój sen innemu wróżbicie.
Ten jednak powiedział mu:
" Och, mój panie, to bardzo dobry sen.
Mówi on o tym, że będziesz miał bardzo długie życie i przeżyjesz całą swoją rodzinę,
będziesz też o wiele od nich zdrowszy!".
Uradowany kalif odpowiedział mu:
" Cóż za piękny sen!" i za tak dobrą przepowiednię dał mu w nagrodę sto denarów.
Dopiero potem zawołał swojego wezyra,
nakazał mu odszukać pierwszego wróżbitę, i przeprosić go za to,
e został wypędzony z zamku.
A tak naprawdę, to pierwszy powiedział mu to samo co i drugi, tyle tylko, że w inny sposób.
Nawet najbardziej brutalną prawdę można powiedzieć w łagodny sposób.
Grzeczność jest dowodem inteligencji serca.
W spiekocie dnia pewien mężczyzna przemierzał wraz ze swoim synem ulice miasta Keszan. Syn prowadził osła, na którym jechał ojciec. Biedny chłopiec- powiedział jeden z przechodniów Ledwie może nadażyć. To niebywałe, że możesz patrzeć, jak twoje dziecko tak się meczy." Ojciec wział sobie tę uwagę do serca. Za najbliższym rogiem zsiadł z osła i posadził na nim chłopca. Wkrótce jednak inny przechodzień wykrzyknał: Co za wstyd! Brzdac siedzi sobie wygodnie jak sułtan, a jego ojciec musi dreptać obok. Słowa te bardzo chłopca poruszyły, wiec poprosił ojca, aby usiadł za nim. Nie ujechali jednak daleko, gdy zbeształa ich jakas kobieta: Czy ktos widział cos podobnego? Co za okrucieństwo wobec zwierzat! Ten nicpoń i jego synalek mysla pewnie, ze siedza sobie na latajacym dywanie. Biedne stworzenie ugina się prawie do ziemi i ledwie powłóczy nogami." Obaj jezdzcy bez słowa zeszli z osła i dalej szli pieszo. Po kilku chwilach jakis mężczyzna zaczał się z nich wysmiewać: A to dopiero! Nie widziałem jeszcze takiej głupoty. Po co wam to zwierzę, skoro wcale z niego nie korzystacie, zdzierajac sobie nogi na tych zakurzonych drogach?" Ojciec podał osłu garsć siana, po czym zwrócił się do syna:
Niezależnie od tego, co bysmy uczynili, zawsze znajdzie się ktos, kto będzie miał cos przeciwko temu. Musimy więc sami decydować o tym, co jest dla nas najlepsze."