Postaram się napisać ten wpis krótko i zwięźle choć czy mi to się uda, nie obiecuję.
Hejting, czyli mowa nienawiści w sieci jest bardzo rozpowszechnionym
zjawiskiem i właściwie można powiedzieć, że niestety, ale wciąż znajduje się w
fazie rozkwitu. Najczęściej przejawia się za pomocą słów, choć spotyka się go również w formie filmików czy fotomontaży. Myślę, że każdy z nas zetknął się w
mniejszym lub większym stopniu z tym zjawiskiem. Umieszczenie w sieci
informacji o sobie i swoim życiu sprawia, że trzeba liczyć się z ocenianiem,
komentowaniem, recenzowaniem go. W przypadku niektórych osób wypowiadanie się w
sieci przekracza jednak ustalone społecznie granice. Najczęstszym podłożem dla
obraźliwych uwag jest: chęć obrażania innych, siła wynikająca z bycia anonimowym,
zazdrość, np. w stosunku do osób bogatszych, lepiej wykształconych, odnoszących
sukcesy, zły nastrój, negatywne emocje, kiepskie samopoczucie i próba
odreagowania negatywnych emocji, stereotypy i uprzedzenia w stosunku do
określonych grup społecznych, zawodowych, politycznych, silne poglądy polityczne, niezadowolenie ze swojej obecnej sytuacji życiowej.
Wyczytałam, że od hejtowania można się uzależnić, podobnie jak od używek. A
skoro można się uzależnić to pewnie można też się leczyć więc jest nadzieja.
Bronienie się przed hejterami nie jest zadaniem łatwym i właściwie nie ma na nich jednego skutecznego sposobu. Można ignorować złośliwe komentarze, nie wdawać się w dyskusję, usuwać komentarze, "dać ignora" ich autorowi. Zapewne też w oczach rozsądniejszych czytających, taki hejter sam się dyskredytuje, dając świadectwo swemu pieniactwu i agresji. "Jednak ważne jest też to, aby zapamiętać, że mowa nienawiści uwielbia bierny klimat. Tam kwitnie. Szczególnie w internecie, gdzie fałszywe poczucie anonimowości i dystans hejtera od hejtowanego ośmiela do obrażania i szykanowania. Dlatego, spotykając się z mową nienawiści oko w oko, nie warto jej pobłażać ani akceptować jej dominacji w przestrzeni publicznej. Sami hejterzy muszą natomiast liczyć się z konsekwencjami prawnymi. Chociaż polskie prawo nadal ma problem z karaniem hejterów, to pewne mechanizmy zostały już wykształcone. Szerzenie mowy nienawiści w Internecie zazwyczaj klasyfikowane jest jako naruszenie dóbr osobistych, przestępstwo pomówienia czy znieważania. Oznacza to, że za hejt w Internecie, w zależności od kwalifikacji czynu, może zostać orzeczona kara grzywny, ograniczenia lub pozbawienia wolności. Kary za hejt mogą być wysokie i takie coraz częściej są orzekane przez sądy. Hejterzy powinni pamiętać, że w Internecie nigdy nie są anonimowi. Używane pseudonimy czy konta anonimowe nie chronią przed rozpoznaniem. Organy ścigania dysponują coraz lepszymi środkami ustalania tożsamości osób popełniających przestępstwo za pośrednictwem sieci." (korzystałam m.in. ze strony Fundacji HIA Polska, Socialpress)
Nie ukrywam, że do wrzucenia tej notki skłoniła mnie wczorajsza fala hejtu ze strony pewnego użytkownika, na którą portal Game Desire zareagował zablokowaniem kilkunastu kont. Nie będę się na ten temat jednak rozpisywać, napisałam kilka zdań o tym na blogu Alfy i to wystarczy bo szkoda czasu dla jednego w wielu, grasujących w internetowych przestrzeniach, (nie takich) anonimowych hejterów.
Powtórzę tylko pointę tamtego wywodu: "Niejedną jeszcze paranoję przetrzymać przyjdzie... robiąc swoje".