Oglądaliście kiedyś, choć raz, program „Randka w ciemno”? Niegdyś popularny był również w Polsce, dawał rozrywkę milionom widzów i przyprawiał o drżenie serca dziesiątki uczestników.
W 1978 roku w Stanach Zjednoczonych na taką atrakcję skusiła się Cheryl Bradshaw i wzięła udział w programie. Zgodnie z zasadami teleturnieju musiała wybrać, jedynie na podstawie odpowiedzi do zadawanych przez nią pytań, jednego z nieznanych jej, trzech mężczyzn. Jako „jedynka”, przysłonięty ogromnym wachlarzem, siedział Rodney Alcala. Odpowiadał ze swadą, pewnością siebie, humorem, śmiało flirtując z Cheryl „w ciemno”. Przedstawił się prowokacyjnie obietnicą: „spędzimy razem miło czas”.
- Jaka jest twoja ulubiona pora dnia? – zapytała Cheryl
- Najlepsza jest noc - odpowiedział. – To jedyna pora jaką uwzględniam.
- Serwuję ci obiad. Jak się nazywasz i jak wyglądasz? – pytała znów Cheryl
- Nazywam się banan i wyglądam naprawdę dobrze.
- Czy możesz bardziej się opisać?
- Obierz mnie ze skórki – zachęcał ją Alcala.
Wypadł chyba apetycznie bo to właśnie jego wskazała dziewczyna. Prowadzący utwierdził ją w wyborze, przedstawiając Rodneya jako odnoszącego sukcesy fotografa, nurka i miłośnika spadochroniarstwa i jazdy na motorze. Miliony widzów mogły podziwiać atrakcyjną parę młodych ludzi, którzy wygrali romantyczną randkę i kto wie… może i szansę na „żyli długo i szczęśliwie”.
Jednak już za kulisami, gdy Cheryl porozmawiała bez świadków z Rodneyem, nagle oświadczyła zdumionym producentom, że rezygnuje z randki z atrakcyjnym wybrankiem, tłumacząc, iż wydał jej się „ dziwny”. Kto wie, bardzo prawdopodobne, że… uratowała tym swoje życie.
Nikt nie sprawdził przeszłości uczestników i nikt nie zwrócił uwagi, że Rodney Alcala widnieje na liście przestępców seksualnych. Dopiero później zasłynął on jako "Dating Game Killer" ("Zabójca z Randki w Ciemno").
W roku 2010 nowojorska policja
opublikuje listę ponad dwustu zdjęć
kobiet, dziewcząt - autorstwa
przebywającego już w celi śmierci Rodneya Alcali, licząc że pomogą one
zidentyfikować jego ofiary. Dzięki tej akcji, na jednym z nich, rodzina rozpozna
zaginioną w 1977 roku Christine Ruth Thorton. Odnalazłam jej fotografię w internecie (nie
wiem jednak czy to ta, zrobiona przez Alcalę).
Człowiek, który jest autorem tych fotografii urodził się w 1943 roku i szkolne lata spędził w Los Angeles, a w wieku siedemnastu lat wstąpił do wojska. Tam przeżył załamanie nerwowe i zwolniono go z powodu problemów ze zdrowiem psychicznym. Psycholog stwierdził u niego aspołeczne zaburzenia osobowości. Jednak nieprzeciętna inteligencja chłopaka dała mu następna szansę i pchnęła na studia na prestiżowym uniwersytecie UCLA, gdzie poznawał sztuki piękne. I wtedy też po raz pierwszy wyszła na jaw jego mroczna strona natury. Jednego razu na stacji benzynowej Alcala zaczepił ośmioletnią dziewczynkę o imieniu Tali, po chwili rozmowy, zabrał ją do swego samochodu i odjechał. Szczęśliwym zbiegiem okoliczności zajście to widział tankujący motocyklista, którego bardzo zaniepokoiło uprowadzenie dziecka. Pojechał za nimi, a gdy Rodney wprowadził Tali do mieszkania, zadzwonił po policję. Z całą pewnością ocalił życie dziewczynki, jednak nie uchroniło to jej przed bestialskim gwałtem i okrutnym pobiciem. Sam Alcala zdołał zbiec i zniknął organom ścigania na trzy lata. Jego znajomi z uniwersytetu, gdy dowiedzieli się o zajściu, nie mogli uwierzyć, że towarzyski i czarujący kolega może być odpowiedzialny za tak bestialskie zachowanie. Sprawca tego czynu uciekł do Nowego Jorku, gdzie przyjął inne nazwiko – John Berger. Zmiana tożsamości nie pociągała jednak za sobą zmiany osobowości i w 1971 roku zabił dwudziestotrzyletnią Cornelię Crilley. Zbrodnia ta przez wiele lat pozostawała niewyjaśniona. Alcala nie tylko, że nie został ujęty ale i żył jak gdyby nigdy nic. Zapisał się do szkoły filmowej, gdzie jednym z jego wykładowców był sam Roman Polański. Latem 1971 roku Rodney został wychowawcą na młodzieżowym obozie plastycznym. I tu znów nastąpił zwrot akcji - dwie z jego podopiecznych rozpoznały go, jako osobę z listu gończego, który widziały na poczcie. Alcala został zatrzymany, jednak udowodniono mu jedynie molestowanie nieletniej i za to został skazany. Ówczesna amerykańska polityka penitencjarna pozwalała skazanemu na opuszczenie więzienia, kiedy tylko zacznie przejawiać symptomy resocjalizacji. Rodney w trzy lata po skazaniu, znów cieszył się wolnością, a w niecałe dwa miesiące później znów napadł na nastoletnią dziewczynkę. Wrócił za kraty i po kolejnych trzech latach, powtórnie udało mu się uzyskać zwolnienie warunkowe. Znów wpadł w szał zabijania, nie wiemy ile wtedy dokładnie uśmiercił kobiet i dziewcząt, wiemy, że wśród udowodnionych mu ofiar była córka właściciela klubu na Manhattanie. Alcala kusił je propozycjami zrobienia profesjonalnych zdjęć. Gdy później ujawniono jego zbiór fotografii, można było zobaczyć, że wiele z zwabionych przez niego „modelek” pozowało w bikini lub nago.
W czerwcu 1979 roku na plaży w Los Angeles dwunastoletnia Robin Samsoe wraz z przyjaciółką spędzała czas na opalaniu i zabawie w oceanie. Wtedy to podszedł do nich mężczyzna i zaproponował „sesję fotograficzną”. Dziewczęta wydawały się być zainteresowane obiecywana im kariera modelki i oczarowane okazywany zainteresowaniem. Wtedy pojawił się sąsiad jednej z dziewczynek i przepłoszył „fotografa”. Niestety nie na zawsze, tajemniczy nieznajomy najprawdopodobniej śledził jedną z nastolatek i jeszcze tego samego dnia uprowadził. Jej okrutnie potraktowane ciało odnaleziono kilka tygodni później. Ustalono, że sprawcą jest właśnie Rodney Alcala. Odnaleziono też magazyn, który służył mu za studio i gdzie robił zdjęcia swoim ofiarom, a w nim ponad tysiąc fotografii kobiet, dziewczynek i chłopców oraz worek z kolczykami, które zapewne były swoistym „trofeum” mordercy. Ujęto samego Rodneya. I to powinien być koniec opowieści. Jednak niestety jest inaczej.
Dwa razy skazano go na śmierć i dwa razy wyrok uchylono. Ponadprzeciętna inteligencja zbrodniarza działała na jego korzyść. Robił wszystko by zagmatwać prawdę i zręcznie uniknąć odpowiedzialności. Napisał książkę o sobie, gdzie wykazywał swoją niewinność. Nie mógł przewidzieć, że po latach śledczy i prokuratorzy będą dysponować potężną, nową bronią – analizą DNA. Ta wykazała ponad wszelkie wątpliwości jego winę, między innymi w sprawie poznanej na plaży i uprowadzonej dwunastolatki. Podczas kolejnego procesu Rodney zaskoczył wszystkich swoistym przedstawieniem. Został swoim obrońcą i modulowanym, zmienionym głosem zadawał sobie pytania, zwracając się do siebie „panie Alcala”, po czym odpowiadał na nie kolejny raz zaprzeczając faktom, zeznaniom, pragnąc zupełnie się wybielić.
I znów nastał moment pełen dramatyzmu, jako świadek wystąpiła… pierwsza ofiara – Tali, dziewczynka uprowadzona ze stacji benzynowej. Już jako dorosła kobieta zmierzyła się z traumatycznymi wspomnieniami i w szczegółowy sposób opowiedziała o bestialstwie Alcala. A ten… jedynie ją przeprosił ją i zamiast mowy końcowej kazał zebranym wysłuchać przedziwnego i przyprawiającego o ciarki utworu Arlo Guthrie'sa „Alice’s Restaurant”. (Teraz zauważyłam zbieżność inicjałów z tytułem piosenki).
Morderca z „Randki w ciemno” został trzeci raz skazany na śmierć. Udowodniono mu siedem morderstw, jednak przypuszcza się, że może ich być nawet sto trzydzieści. Sam Rodney Alcala wciąż żyje i oczekuje w celi śmierci na wykonanie wyroku.
"...And I went up there, I said, "Shrink, I want to kill. I mean, I wanna, I
wanna kill. Kill. I wanna, I wanna see, I wanna see blood and gore and
guts and veins in my teeth. Eat dead burnt bodies. I mean kill, Kill,
KILL, KILL." And I started jumpin' up and down yelling, "KILL, KILL," and
he started jumpin' up and down with me and we was both jumping up and down
yelling, "KILL, KILL." And the sargent came over, pinned a medal on me,
sent me down the hall, said, "You're our boy."
Didn't feel too good about it."...
I jeszcze na koniec wciąż jeszcze niezidentyfikowana dziewczyna z kolekcji fotografii Rodney'a. To zdjęcie mnie poruszyło i skłoniło do " przyjrzenia się" opisanej wyżej historii.