Bajka to będzie. Jednak bajka całkiem bez morału,
Pozbawiona dydaktyki – z góry na dół „jak leci”.
Pełna ckliwości, kiczu, niedoróbki, wręcz banału.
Zupełnie niewłaściwa dla, również dużych, dzieci.
Była sobie raz księżniczka niezwykle łaskawa.
Pytacie: w czym ów fawor się objawiał? Chwileczkę.
Otóż - dla niej robić łaskę - bułka z masłem, wręcz zabawa
A w zabawie, bywa różnie, czasem gubi się kreseczkę.
Co wrażliwsi, wyczuleni na grzech czytelnicy tej poemy
Mogą poczuć niewątpliwy dyskomfort moralny.
Wrzasną: jakże to tak? My to dzieciom czytać chcemy!
A tu gołym okiem widać grzech wręcz o...błędnie totalny!
Jeszcze nie nadszedł koniec opowiastki, Drodzy Moi
Bo jak w każdej solidnej, szanującej się bajeczce
Jest i książę. Zuch, co smoka i niewiasty się nie boi.
A postawą to dorówna - no, przynajmniej Perepeczce.
Ma ten książę tylko jeden feler, defekt, skazę;
Otóż - lubi sprawdzić, raz po raz, co na dnie kieliszka.
A, że jak to książę, ma i czas i pieniądz oraz władzę
Definicja „kac” jest mu bardzo, prawie co dnia, bliska.
Co Was czytelników to obchodzi? Słuszne zapytanie.
Niechaj pije książę, łaskami szafuje księżniczka. I kwita.
Toż to powinność rodziców „strzelić im fest kazanie”.
My wiemy – tak się bawi nie tylko bajkowa, nie tylko elita.
Ostrzegałam, że puenty nie będzie? No więc właśnie…
Więc niejeden czytelnik poczuje się urażony.
Na tle takich degeneratów jestem świętym - wrzaśnie.
Właśnie, o tło tu chodzi. Tu jest morał (już nie) utajniony.